No proszę, temat się tak nudno zapowiadał, a jaka fajna dyskusja
.
Ciekawy pomysł z tym "ubezpieczaniem od braku odpowiedzialności". Paradoksalnie mogłoby to skłonić większą ilość osób do wykupienia polisy. Innymi słowy po ubezpieczenie powinni sięgnąć wszyscy, bo o ile nie każdy ma samochód, o tyle każdy może zostać "trafiony". A przecież nikt nie chce ryzykować, że wjedzie w niego pacan bez OC
. To co, chyba jednak lepiej tak jak jest??
Odnośnie wydawania prawa jazdy coraz młodszym osobom. Podejrzewam, że po pewnym przygotowaniu egzamin teoretyczny i jazdę zdałby i 8-latek. O ile oczywiście byłby w stanie dosięgnąć do pedałów. Nie wiem jak Wy ale ja mimo to nie czułbym się zbyt komfortowo widząc takiego młodzika na pasie obok lub też nadciągającego beztrosko z przeciwka. Egzamin niestety wszystkiego nie sprawdzi, o czym doskonale wie chociażby każdy student. Jest też coś takiego, jak odpowiedzialność oraz umiejętność przewidywania i oceny sytuacji. A te z jakiegoś powodu przyszło nabywać nam z wiekiem. Bariera od x lat przy prawie jazdy to też nie pomysł z Kosmosu. Ktoś kiedyś przeprowadził badania, w których wyszło, że zbyt młodych za kółko wpuszczać nie należy. I już. Oczywiście na tym całym postępowaniu cierpiały i będą cierpieć wybitne, odpowiedzialne i dojrzałe jednostki, które już w przedszkolu tworzyły symfonie i sonety, a w wieku 15 lat snuły plany założenia rodziny i obliczały koszt budowy domu. Mimo to nadal "lepiej żeby cierpiał jeden, niż gdyby miał zginąć cały naród"
.
Wracając jeszcze do kwestii ubezpieczeń. W szalonych i oderwanych od rzeczywistości Niemczech poza obowiązkowym OC dla posiadaczy pojazdów jest też coś takiego, jak OC dla każdego pojedynczego człeka, bez względu na to, czy jeździ, chodzi, czy fruwa. Zwie się to "Privathaftpflichtversicherung" i pokrywa różnego rodzaju "wpadki", począwszy od klapnięcia pupą na iPhonie kolegi, przez różnego rodzaju uszczerbki na zdrowiu, aż do śmierci włącznie. Ten typ polisy nie jest co prawda obowiązkowy ale i tak posiada go ok. 2/3 Niemców. Dodam tylko, że liczba ta uważana jest tutaj za alarmująco NISKĄ.
L for Lucy pisze:Tylko jakos tak jest na tym swiecie, ze w krajach gdzie prawo jazdy zrobic latwo jest jednoczesnie najbezpieczniej na drogach. Jednym slowem ta teoria jest w sam raz dla naszych Politykow (mysle ze moglbys to sprzedac ktoremus sztabowi wyborczemu na nadchodzaca kampanie): droga, glupia, bez sensu i ciemny lud ja kupi.
Taaa, a tam gdzie najłatwiej kupić broń jest też najbezpieczniej. Patrz USA.
Niestety dawanie komuś "wolnej ręki" nie zawsze oznacza, że będzie potrafił z tego przywileju właściwie skorzystać. Oprócz tego jest też takie "cuś", jak poziom społecznej wrażliwości i kultury (proszę się nie czepiać terminów, wymyślałem na poczekaniu), który ma wpływ na zachowanie osób w danych sytuacjach. Oczywiście wyjątki od normy są i będą ale chodzi mi o ogólny pułap. Niestety im ten poziom niższy, tym większe prawdopodobieństwo, że z tego samego rodzaju "wolności" ktoś zrobi nie do końca właściwy użytek.
Tak napisałem trochę "po obwodnicy" ale mam nadzieję, że wiadomo, o co mi chodzi.
PS Ja wiem Lucek, że Ty żyjesz polityką i niespełnionymi obietnicami ale daj żyć innym. Zobacz, że nawet Simpleks w ostatnim poście nie zaczepił o ten temat
.
Simplex pisze:A moze w tych krajach zupelnie przypadkowo sa lepsze drogi, i infrastruktura, oraz inna kultura jazdy wynikajaca z faktu ze w tych krajach nie bylo 50 lat PRLu gdzie nikogo nie bylo stac na samochod, wiec nikt nie umial jezdzic.
Na przykładzie DE mogę powiedzieć, że w sumie tak ale to oczywiście nie powstrzymuje Niemców przed częstym narzekaniem na remonty, korki i inne ich zdaniem bezsensowne "wykopki". Natomiast z kulturą na drodze nie jest źle (choć np. Polacy o wiele bardziej ochoczo korzystają z kierunkowskazów). Z tego co zaobserwowałem, to tutaj po prostu poważniej podchodzi się do kwestii bezpieczeństwa i umiejętności prowadzenia pojazdów. Dla przykładu - ADAC organizuje kursy dla kierowców, na których pod okiem instruktora i na specjalnym terenie można sobie potrenować jazdę. Tego typu szkolenia firmy często udostępniają bezpłatnie swoim pracownikom. U nas np. odbywają się one dwa razy do roku. Ludzie się na to zgłaszają i nikt sobie jaj nie robi. Szczerze mówiąc to "drętwe niemieckie podejście" jakoś bardziej do mnie przemawia niż "ułańska fantazja". Dzięki temu szansa, że spotkamy za kierownicą szympansa jest odrobinę mniejsza
.